Czego nauczył nas kryzys z lat 2007-2009?
19 lipca 2007 roku siedemdziesiąty czwarty sekretarz skarbu USA Henry Paulson wkroczył na niewielkie podwyższenie w Briefing Roomie Białego Domu i podszedł do stojącej pośrodku mównicy.
Za mojego życia globalna gospodarka nigdy jeszcze nie znajdowała się w tak znakomitej kondycji – oznajmił z charakterystyczną chrypką w głosie i od razu skierował uwagę zebranych na stojący za nim wielki ekran marki SHARP.
Sięgnął do pulpitu elektronicznego systemu prezentacji. Kliknął w symbol DOW JONES i natychmiast pojawił się wykres aktualnego stanu indeksu giełdowego. Wybrał przycisk zoom out i przytrzymał go chwilę. Wykres rozszerzał się płynnie, obejmował tygodnie, miesiące, kwartały, aż na końcu całe lata, pokazując trend.
Zieleń wzrostów radośnie wypełniała cały ekran. Paulson pewnym ruchem poprawił mikrofon, wyrównał kartki z notatkam i rozejrzał się po zebranych z rozleniwionym zadowoleniem.
Więcej, szybciej, lepiej… Wall Street – bijące serce Ameryki napełniało świeżymi pieniędzmi inwestorów wiecznie nienasycone arterie gospodarki, w tym największe korporacje Ameryki: 3M, Apple, Boeinga, Microsoft, VISA, Wall Mart i setki innych.